To będzie krótki i bardzo prosty wpis – łopatologiczny powiedzieć można.
Bo wciąż słyszę, czytam, oglądam w TV (to znaczy jak mnie dziecko dopuści i mogę obejrzeć coś innego niż „Tosię i Tymka”) o różnych zasadach, złotych, platynowych itp. zdrowego żywienia.
A temat jest prosty jak drut i generalnie sprowadza się do poniższych pięciu zasad, które oczywiście można ładnie marketingowo rozbudować.
Zasady powinny być jasne i zrozumiałe i najlepiej tak skonstruowane, żeby bez problemu stały się nawykiem.
Nawyk zatem powinien być prosty, łatwy do wprowadzenia i utrzymania. Nie wymagający ani 21, ani 66 dni, o których wszyscy piszą, że są potrzebne do „wyrobienia” nawyku.
Spytałam wczoraj na fanpage`u o trzy nawyki, które dadzą duże korzyści prozdrowotne i nie będą jakimś super wyzwaniem. Zobacz, co napisali ci, którzy post przeczytali TUTAJ. Uważam te spostrzeżenia za super trafne i z wieloma się zgadzam.
A jak wygląda moja lista?
Jedz naturalnie
Trąbię o tym na blogu od początku jego istnienia, ale nigdy dość powtórek. Zatem, jeść naturalnie znaczy inaczej – unikaj przetworzonego jedzenia, gotowego jedzenia do odgrzania, unikaj wszystkiego co zostało przygotowane „specjalnie dla Ciebie tudzież dla Twojego dziecka” na przemysłową skalę. Bo ani w tym witamin, ani dobrej jakości makroskładników. Zdrowo jest kupić i przetworzyć samemu dość krótko, a potem upakować to w słoiki lub do zamrażalki i mieć gotowe na tzw. „czarną godzinę”. Czyli – sprowadza się ta zasada, do „wyrobienia” sobie nawyku samodzielnego gotowania z prawdziwego jedzenia. A także do zbudowania sobie zaplecza w postaci dostawców normalnych warzyw, owoców, ryb, mięsa dobrej jakości.
Jedz różnorodnie
Chyba raz jeszcze ogłoszę wyzwanie 100 produktów. Wyzwanie to wymyśliłam kiedyś, żeby zwrócić uwagę na problem małej różnorodności w diecie. Każdy chętny mógł spisać wszystkie produkty, które zjadł w ciągu miesiąca i pochwalić się ilością. Chodziło o to, żeby zachęcić ludzi to rozszerzania swojej diety, szukania i próbowania dotąd nie jedzonych warzyw, owoców, kasz, a nawet mięsa, którego nigdy się nie próbowało. Zaznaczam, że weganie i wegetarianie mieli wówczas największe ilości różnorodnych produktów, które zjadali w ciągu miesiąca. Policz i Ty! Jeśli wyjdzie zbyt mało – zmień to! To chyba całkiem fajne uczucie próbować czegoś nowego, prawda?
Daj sobie spokój z cukrem
Ktoś, kto wymyślił cukier szybko się wzbogacił, a jak odkrył jak silnie uzależniająca jest to substancja, śmieje się pośmiertnie do dziś. Cukier zakwasza, uzależnia, odwapnia zęby i kości. Zdecydowanie lepiej jest sięgnąć po świeże warzywa i owoce, które również zawierają sporo cukru, ale w połączeniu z błonnikiem, antyoksydantami i makroskładnikami stanowią cukru prozdrowotną wersję. Więcej o szkodliwości cukru pisałam TUTAJ. Choć muszę przyznać, że jest to najtrudniejszy do wprowadzenia nawyk…
Wybierz zdrowe tłuszcze, czyli orzechy
Tę zasadę zdrowego żywienia najłatwiej wprowadzić i utrzymać. Bo czymże jest zjedzenie garści różnych orzechów w ciągu dnia. Ani to żaden wysiłek, ani specjalnie pamiętać o tym nie trzeba, bo w zasadzie w każdym spożywczaku jakieś orzechy wyłuskane kupić można. A zdolności orzechów są niebagatelne. Zajrzyj do przeglądu badań Grosso z kwietnia 2015, który ocenia, że spożycie orzechów zmniejsza śmiertelność ze wszystkich przyczyn, w tym sercowo-naczyniowych oraz nowotworów. TUTAJ
Codziennie jedz surowe warzywa zielonolistne
Bo chlorofil, który swoją budową najbardziej przypomina hemoglobinę. Bo zawierają najwięcej enzymów. Bo wprowadzają tlen do układu pokarmowego. Bo alkalizują. Itp, itd. Do wieczora można by wyliczać.
Czy będzie to nawyk skomplikowany, czy raczej prosty? Moim zdaniem to kwestia logistyki, bo smoothie bez zieleniny jest, można rzec, nie na miejscu, a surówka na lunch do pracy znacznie bardziej sycąca niż niejedna kanapka. A jeśli już bardzo się przy kanapkach upierasz, to liścia sałaty lub jarmużu też tam wcisnąć dasz radę. Zatem nawyk ten zaliczam do prostych!
Pozostałe:
W zasadzie można by jeszcze wymienić picie odpowiedniej ilości wody, jedzenie śniadań, regularne posiłki, jedzenie, gdy jest taka potrzeba i umiejętność wstania od stołu, gdy jest się sytym, myślenie o sobie i o tym co daje nam jedzenie w kontekście odżywczości zamiast jedynie zaspakajania zachcianek „chciwego mózgu”.
Ale to już nawyki bardziej skomplikowane – taki higher level bym powiedziała i ich utrzymanie wymaga pewnej nauki, cierpliwości i treningu. Warto jednak się nad nimi pochylić, przemyśleć, odnieść do kontekstu i w miarę możliwości wprowadzić. Organizm na bank będzie Ci wdzięczny!